piątek, 10 sierpnia 2012

Himalaje...

...maja jedna, jedyna ceche, ktora odroznia je od wszystkich innych gor. I nie mam na mysli zadnej specjalnej fauny ani flory, krajobrazu, koloru czy form. One sa po prostu OGROMNE. Wielkie. Gigantyczne. A my wlasnie siedzimy wsrod nich - Leh, niestety skazony turystyka pamiatkowa, lezy na ponad 3500 metrach n.p.m. A dotrzec tu wcale nie bylo latwo.

Jesli zapytacie mnie kiedys o najbardziej ekstremalne przezycie autostopowe, nie bede wahac sie ani chwili. Odpowiedz zabrzmi: przeprawa przez himalajska przelecz Zoji La na pokladzie cysterny z benzyna. Droga przez przelecz wije sie wpoprzek pionowej skalnej sciany, jest nieutwardzona i miejscami tak waska, ze dwa samochody nie moga sie minac; ponadto co chwile zdarzaja sie osuwiska skal i ziemi i wowczas przejazd blokuje sie na dlugie godziny - wlasnie przez taka okolicznosc przypadlo nam pokonywac przelecz w nocy. Moze mi nie uwierzycie, ale gdy wypadalam w ciemnosc z szoferki przy kazdym najmniejszym zatorze, gnana naglym rozstrojem zoladka, brodzac w blocie i z perspektywa najblizszych dwunastu godzin na tej cholernej skalnej polce, mialam jedna mysl: koncze z tym. Mam gdziez to cale podrozowanie. Osiade w cieplym domku, bede rodzic dzieci i pisac ksiazki albo cos podobnego. 

Jak sie domyslacie, ta mysl gdzies wyparowala, gdy zobaczylam Ladakh w calej jego okazalosci. Jestesmy kompletnie wykonczeni podroza (trwala w sumie dwie doby, ale chlopaki z cysterny staneli na wysokosci zadania i zaopiekowali sie nami jak goscmi honorowymi prowincji Kaszmir), ale juz snujemy plany na aktywne zwiedzanie okolicy przez najblizsze dwa dni. Internet jest tu zaskakujaca drogi, wiec w ramach oszczednosci koncze wywod. Aha, telefony nie beda dzialac dopoki nie zjedziemy do Himachal Pradesh. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz